Już od połowy 2011 roku obmyślałam cele do osiągnięcia na 2012.
Kiedy marzenia się spełniają chce się jeszcze więcej.
Ale czasami im bardziej chcemy, tym mniej nam się udaje.
Jak walczę z moją niecierpliwością?
Stawiam sobie przed oczami ten obraz: kiedy biegnę za czymś, aby osiągnąć cel, bardzo się pocę, jestem zmęczona i nie dostrzegam tego, co po drodze mijam. Kiedy już dotrę do mety, nie ma ona już znaczenia. Myślę o następnej.
Codzienne małe kroczki, które czynię świadomie, które są na tyle małe, aby w trakcie wędrówki podziwiać wszystko, co mam wokoło, dają mi radość. Nie męczę się. Jestem w formie. Po jakimś czasie spoglądam wstecz i z niedowierzaniem stwierdzam, że przebywam wiele kilometrów, przeszłam maraton. Ta niespodzianka daje mi dużo radości.