Od listopada 2018 regularnie przyjmuję pacjentów w przychodni Allenort Inversa w Warszawie i poznaję ich podejście do terapii. Jako, że w pracy stosuję krótkoterminową terapię strategiczną, które nie jest jeszcze znana w Polsce, więc często spotykam się z pozytywnych zdziwieniem, kiedy pacjenci odkrywają, jak prowadzę sesję i jakie pytania zadaję.
Kilka dni temu miałam pacjenta, który znalazł się na granicy załamania nerwowego po tym, jak przez wiele lat pracował w firmie żle zorganizowanej, gdzie relacje między pracownikami były bardzo nieprzyjemne, a szefostwo jeszcze bardziej podgrzewało atmosferę.
Opisał on ostatnie 3 lata pracy jako totalny koszmar i poczucie, jakby siedział ciągle na bombie, która mogła w każdej chwili wybuchnąć.
Codzienne prośby od zespołu, których nie mógł zaspokoić, wygórowane oczekiwania od przełożonych, ciągła presja, i poczucie, że niewiele od niego zależy, ale jednocześnie musi ponosić odpowiedzialność za rzeczy, które nie są pod jego kontrolą, to go przerosło. Kompletny Mish Mash.
Będąc świadomy swojej sytuacji, już 3 lata temu udał się do psychoterapeuty, ale po 2 latach terapii nic się nie zmieniło. Pacjent nie potrafił radzić sobie ze stresem, nie wiedział, co może zmienić. Był na rozdrożu. Po kilkunastu latach pracy w tej firmie miał chęć trzasnąć drzwiami, wyjść z biura i już nie wrócić. Na szczęście tego nie zmienił, bo nadal kochał to, co robi i lubił osoby pracujące w jego dziale.
Kiedy spotkaliśmy się podczas pierwszej konsultacji psychoterapeutycznej, zapytałam się co takiego poszło nie tak, podczas 2 letniej pracy z innym psychologiem.
„Pytano mnie, jak ja się czułem w tej, czy tamtej sytuacji. Jakie emocje mi wtedy towarzyszyły, a ja po prostu nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć. To już się wydarzyło, nie pamiętam.”
Jest bardzo wiele osób, które nie potrafią nazwać swoich emocji, nie mogą przywołać w pamięci tego, co czuli rok temu, 3 lata temu i nie chcą opowiadać bajek. Nie chcą kłamać. Pytania tego typu są dla nich męczące. I prawdę mówiąc nic nie wnoszą w pracy terapeutycznej.
Dla osób, które wykonują zawody techniczne, które mają umysły ścisłe i w pracy wykonują zadania logiczne, racjonalne, umysłowe – bardzo trudno jest przełączyć się na emotional mood, na mówienie o emocjach, rozumienie własnych czy odczytywanie cudzych. W terapii strategicznej dostosowujemy rodzaj komunikacji i relacji do osoby, którą mamy przed sobą i staramy się dopasować do pacjenta, a nie oczekiwać, że on dopasuje się do naszego sposobu leczenia.
” Ja jestem informatykiem. Ja jestem elektronikiem. Ja jestem inżynierem. Ja zajmuję się rozwojem strategii firmy. Ja zarządzam produkcją i logistyką.”
Mogłabym wymienić wiele zawodów, dla których taka terapia jest bardziej przyswajalna. Prosty dialog, podczas którego analizujemy to, co nie działa i szukamy alternatywnych rozwiązań. Mówimy o emocjach, mówimy o sposobie postrzegania danej sytuacji, mówimy o tym, jak poprawić relacje w pracy czy w domu.
A pod koniec godzinnej sesji dość łatwo wyłaniają się ćwiczenia i strategie, które dany pacjent musi wykonać w domu, między jednym a drugim spotkaniem.
Bo terapia to nie tylko godzinna rozmowa, ale wszystko to, co dana osoba zrobi między jednym spotkaniem a drugim.
Wcęc nie zrażaj się do psychoterapii, mówiąc, że nie jest dla Ciebie. Poszukaj dość szybkiego rozwiązania poprzez terapię strategiczną.