Od razu przepraszam za uogólnienie (za psychotropowe uznałam wszystkie leki wpływające na psychikę człowieka w znaczący sposób), a chodzi mi także o leki na depresję, leki przeciwlękowe, leki neuroleptyczne czy uspokajające.
Okazuje się, że wielu psychiatrów przepisuje na nerwicę, czy nerwicę natręctw leki, które mają wieloraki wpływ na umysł i ciało pacjenta. Jeśli przed ponad 3- 6 miesięcy nie widzimy poprawy w samopoczuciu, sposobie zachowania, warto się zastanowić, czy te leki są odpowiednie dla nas.
Ostatnio pracowałam z kilkoma osobami, które przez ponad 5-8 lat brały różnego rodzaju leki na „zdiagnozowane” zaburzenie ( np. nerwica, czy nerwica natręctw). Ale widząc tylko lekką poprawę przestały je przyjmować. Z mojego doświadczenia jako klinicysty wynika, że leki na depresję, na nerwicę, itp, zmieniają tylko szybkość myślenia (np. spowalniają go przy obsesjach, a przyśpieszają najczęściej przy depresji), ale nie zmieniają jakości myślenia. Osoba biorąca leki nie ocenia się lepiej, nie wie, co robić jeśli ten problem znowu się pojawi. Deleguje rozwiązanie problemu na leki, a robi niewiele, aby zmienić relację z samym sobą, czy innymi. Nie dlatego, że nie chce, ale dlatego, że już nie wie, co robić, nie zna specjalisty, który mógłby pomóc rozwiązać daną trudność, czy problem.
Szukajcie a znajdziecie. Nie poddajcie się , gdy ktoś wam mówi, że jesteście „beznadziejnym przypadkiem”, nie wierzcie mu, rozglądajcie się dobrze wokoło.
Jeśli leki nie działają w waszym przypadku, nie bierzcie ich przez całe życie. Nie torturujcie waszego ciała, nie poddajcie go ten udręce. Nie warto.
Pozdrawiam
Witam.Mam na imie Adrian i mam 29lat.We wrześniu zdiagnozowano u mnie nerwice lekowa.Potem psychiatra,odziwo został przy tych samych lekach(Cital i Trittico ) Styczeń jest 5 miesiącem w którym odstawiam trittico na noc a cital zamieniono na sertranorm.Po swoim doswiadczeniu wiem ze tabletki na nic sie zdają i sa dobre dla tych co to cale zycie chca za raczke chodzic i zeby w kazdej ciezszej chwili tulono i mowiono”Juz dobrze kochanie”pomijajac fakt ze tak naprawdę jest do dupy. Tak,uczucie leku nie wiadomo z kad.Stoisz i nawet sily nie masz by pomyślec nad tym co sie dzieje bo ona skutecznie to utrudnia.Pierwszą rzeczą odnosnie nerwicy,jest jej akceptacja.Kazdy kto w zyciu boryka sie z różnymi chorobami wie,ze pogodzenie sie z taką sytuacją oznacza wewnetrzny pokoj.Na poczatku,leki sa dobre bo cie wycisza a wtedy masz okazje by zamiast panikowac np.przeczytac książke w ktorej jest zawarta terapia poznawczo behawioralna.TPB jest powszechnie stosowana w kazdym gabinecie psychologicznym i ma ona na celu uświadomić cie,ze to błędnie postrzegany swiat i bledne schematy myslowe w twojej glowie są tu kluczowym problemem.Terapia ta aacheca by cofnąć cie wczas bys sam/a mogla przeanalizować to sie stalo i znaleźć,źródło problemu.Psycholog robi to na tyle umiejetnie,ze robi to z wyczuciem,dlaczego? TPB jest swego rodzaju oswieceniem.W takiej książce jest często zadawane pytanie czy masz otwarty umysł?,gdyz jest to niezbedne by isc dalej.Oświecenie,jest czasem niebezpieczne gdyz nawal informacji,szczegolnie w stanie rozdraznienia emocjonalnego,bardzo przytlacza.Ta terapia podwaza lub moze podwazyc wszystkie twoje dotychczasowe poglady.Czlowiek od dziecka tworzy w swej glowie tzw”schematy myślowe”a te z kolei trafiaja do podswiadomej czesci umyslu.Przez wiele lat,schematy te sa szlifowane i utrwalane.Prosty przyklad,jeśli osobie ktora 30lat,praktykuje wiarę to gdy pojawi sie osoba ktora za wszelka cene przekonuje ja ze jej wiara jest bledna,ta z czasem broniac swoich przekonan wpada w szal i reaguje agresywnie.To samo dzieje sie z toba gdy chcesz zmienić sposób myslenia twoja podświadomość manifestuje,ale nie dlatego ze jej sie to nie podoba,ale podobnie jak z to wierzaca kobieta, ty podwarzasz schemat.My w czasie nerwicy niestety droge mamy znacznie pod górkę bo będąc wyczuleni na każde bodźce,kiedy dochodzi do spezeczki wewnatrz nas,fizycznie odczuwamy panikę,nerwy itp.I nie przesadze jeśli powiem,ze jes to 10 razy silniejsze.Mam jesze wiecej przydatnej wiedzy,ale tu juz,rozpisywać sie nie będę. Z gory przepraszam za ortografie i pozdrawiam.
Kilka lat temu po traumatycznym rozstaniu z bliską osobą nie mogłam się odnaleźć na studiach.. Czułam że je zawalę, jeśli nie zacznę się leczyć. Poszłam do psychiatry i dostałam leki na depresję. Leki pomogły o tyle, że mogłam spokojnie zasnąć, a rano obudzić się o ludzkiej porze. I przestałam tak się zamartwiać tym że zawalę studia. Jednak, po bodajże 3 miesiącach, byłam na tyle „uleczona”, że stwierdziłam, że nadal moja sytuacja na uczelni nie rokuje dobrze – nie zaczęłam więcej się uczyć a jedynie mniej się tym przejmować! Wtedy dopiero zebrałam się w sobie, powolutku po ćwierć tabletki odstawiałam leki przez miesiąc i dałam radę! 🙂
Spokojnie skończyłam studia a nawet zakochałam się na nowo :). Najbardziej pomogli mi moi rodzice – swoją pełną akceptacją dla mojej choroby.. Kiedyś wszystko przed nimi ukrywałam, ale kiedy im się przyznałam że mam depresję nie odsuneli się, nie uważali mnie za „psychiczną”, ale okazali po prostu swoją miłość. Mam z nimi teraz dużo lepszy kontakt niż przedtem.
Niestety, dzisiaj stwierdziłam że chyba mam nerwicę.. postaram się nie bać na tyle aby dojść do lekarza.. mam nadzieję że nie przepiszą mi żadnych leków.. boję się takiej ingerencji chemicznej.. :/
Witaj Kasiu,
Dziękuję za ten ciepły list. Widzę, że jesteś silną osobą, która jest w stanie stawić czoła problemom, zebrać się w sobie i odstawić leki, w momencie, kiedy ich działanie staje się niepożądane.
Leki na depresje pomogły ci w pewnym momencie twojego życia, ale sama zrozumiałaś, że nie mogą być rozwiązaniem twoich problemów, tylko chwilową pomocą.
Bardzo się cieszę, że nie bałaś się je odstawić, że zrobiłaś to stopniowo, że miałaś wsparcie rodziny.
Jeśli dobrze rozumiem, obecna sytuacja jest trochę inna, gdyż boisz się wychodzić z domu, który stał się twoim bezpiecznym miejscem na ziemi. Jeśli udasz się do lekarza rodzinnego, albo psychiatry, napewno przepisze Ci jakieś leki ansjolityczne. Najważniejszym jest, abyś nie brała ich więcej niż rok, i w ciągu tego czasu starała się stawić czoła sytuacjom, osobom, które wywołują w tobie lęk.
Pozdrawiam, i życzę powodzenia.
mgr Agata RV
Charakterystyczne jest to, że chory często zdaje sobie sprawę z absurdalności swoich objawów (natręctw, fobii) czy braku podstaw swoich objawów somatycznych, jednakże zmuszony jest do ich powtarzania. Między innymi ta cecha – krytycyzm wobec swoich objawów – różni nerwicę od psychozy.
Dawne (historyczne nazwy) na zaburzenia nerwicowe to podrażnienie mlecza, nerw
icy
Dziękuję Małgosiu za komentarz.
Krytycyzm wobec swoich objawów jest zapewne frustrujący, bo jakże wkurzająca musi być świadomość, że robię coś absurdalnego, niepotrzebnego, co zabiera mi czas, ale z własnej woli nie potrafię robić inaczej. Jeśli się nad tym zastanowimy, to krytycyzm może tylko pogłębiać problem. W przypadku nerwicy oczywiście. Pozdrawiam 🙂