Jeśli choć raz przeżyłeś napad paniki, podczas którego miałeś poczucie odrealnienia, bałeś się, że umrzesz na atak serca, albo że stracisz kontrolę nad własnym życiem i zrobisz coś, czego byś nie chciał, to zapewne teraz boisz się, że znowu to się może tobie przydarzyć. Pojechałeś zapewne na izbę przyjęć, gdzie dokładnie Cię zbadano i odesłano do domu, gdyż wszystkie wyniki były w porządku. Być może wskazano Ci, że są to problemy natury psychologicznej, tak zwana nerwica.
Wróciłeś do domu, niby wszystko wróciło do normy, poszedłeś do pracy, spędzałeś czas z przyjaciółmi i rodziną, ale nie wszystko było takie samo. Zasiało się w tobie ziarnko lęku, pytanie: „Jak się czuję? Czy to może są objawy nerwicy?” Za każdym razem jak wstawałeś do pracy, w łazience zastanawiałeś się : „ Czy ja się dzisiaj będę dobrze czuł? Czy mogę coś zrobić, aby tamta sytuacja już się nie powtórzyła?” Aby to zweryfikować, codziennie rano zastanawiałeś się, obserwowałeś odczucia płynące z ciała… i niestety zawsze coś znajdowałeś. A to serce biło szybciej niż zwykle, a to oddech był zbyt krótki, a to odczuwałeś mrowienie w nogach, a to kręciło ci się w głowie. Każdy z tym sygnałów interpretowałeś jak objaw choroby, i jeśli takich dni było wiele z rzędu, weryfikowałeś plany dnia. Na przykład – dzisiaj rano mam zawroty głowy i szybki oddech – nie mogę iść do pracy, zostanę w domu. Zostawałeś sam w domu, wszystkie dolegliwości ustępowały, uspokajałeś się, już było lepiej.
Ale następnego dnia wszystko się powtarzało – obserwowałeś sygnały płynące z ciała i im bardziej się obserwowałeś, tym więcej wskazywało na złe samopoczucie, na to, że coś się może zdarzyć. Chciałeś temu zapobiec, wiec zostawałeś w domu, nie realizowałeś zadań, które wcześniej zaplanowałeś. W końcu stało się to regułą – nie czułeś się w formie, sygnały psychofizjologiczne wzkazywały na podwyższony arousal, czułeś pobudzenie w całym ciele, unikałeś wszystkiego co (według Ciebie) mogłoby pogorszyć sytuację.
Ale lęk przed tym, że będziesz się czuł źle w pracy, czy na zakupach spowodował, że zostawałeś w domu. Dom był jedynym bezpiecznym miejscem, gdzie czułeś się dobrze.
Ale jak możesz sobie wyobrazić w perspektywie czasu dom, stał się jedynym miejscem, w którym nie odczuwałeś lęku, stał się twoim więzieniem, miejscem z którego nie mogłeś się ruszyć. Nie mogłeś swobodnie zdecydować, aby wyjść na spacer, zrobić zakupy, umówić się ze znajomymi.
Co więc zrobić, aby dom był moim schronieniem? Aby lęk mną nie kierował, aby nie zamykał mnie w czterech ścianach.
Pierwszym krokiem jest zrozumienie dynamiki między naszymi odczuciami z ciała, ich interpretacją, myślami, które wywołują w nas lęk i reakcją na nie.
Dlatego warto zadać sobie pytanie: „ Co musiałbym zrobić, sam, z własnej woli, aby jeszcze bardziej pogorszyć moją sytuację, zamiast ją poprawić.
Co musiałbym robić, a czego nie robić,
o czym musiałbym myśleć, a czego nie myśleć,
aby jeszcze bardziej pogorszyć moją sytuację?
To jest teoretyczne pytanie, przez co codziennie rano zadawaj sobie to pytanie, które da Ci pomysły jak samodzielnie mógłbyś pogorszyć własną sytuację? Zapisz je na kartce. (Zwykle na kolejnej konsultacji analizujemy odpowiedzi). To zalecenie bazuje na antycznej, chińskiej strategii, które mówi, że „ Jeśli chcesz coś naprostować, musisz nauczyć się , jak jeszcze bardziej możesz ją zaplątać, pogmatwać”.
Ps. Czekam na wasze komentarze. Pozdrawiam